Zaufać Panu (o potędze modlitwy)

Dwa jesienne miesiące ? październik i listopad 2012 roku spędziłam w szpitalu. Wyrwana nagle z bardzo aktywnego życia (przygotowywałam wtedy uczniów do ogólnopolskiego konkursu gastronomicznego), z gorączką, przeziębioną grypą i płucami zniszczonymi przez wieloletnie palenie papierosów stanęłam wobec realnej możliwości wystąpienia krwotoku z płuc. Medycyna była bezsilna, lekarze nie mogli podjąć radykalnego leczenia. Uświadomiłam sobie, że za chwilę mogę już zakończyć życie. Sytuacja była o tyle dramatyczna, że 6 tygodni temu pochowaliśmy Mamę i rodzina była w głębokiej żałobie.

Została mi tylko jedyna możliwość, a wiedziałam już, że wiara czyni cuda  – zaczęłam więc wołać do Pana Boga: ?Panie! Jeśli chcesz, możesz mnie uzdrowić! Jesteś Wszechmocny, Ty stworzyłeś niebo i ziemię, wszystkie prawa, które istnieją na świecie są Twoim dziełem i możesz je dla mnie zawiesić, skorygować, bo to Ty jesteś Panem życia i śmierci,  Ty rządzisz światem i prawami medycyny! Chcę jeszcze żyć, chcę pracować dla Twojej chwały, jak robotnik ostatniej godziny, tyle mam  jeszcze do zrobienia, pozwól mi!?

I Miłosierny Pan wysłuchał wołania. Najpierw kapelan szpitalny, ks. Artur, udzielił mi sakramentu uzdrowienia ? sakramentu namaszczenia chorych, a ks. Ireneusz przyjechał do mnie z olbrzymim darem ? swoją modlitwą wstawienniczą. Czułam fizycznie, jak Pan Jezus otulał uzdrowieniem moje ciało i wypełniał mnie Bożym pokojem i Bożą miłością. Trudno zamknąć w słowa te przeżycia, bo dotyku Bożej miłości trzeba po prostu doświadczyć.

Modliło się wiele osób ? kółka różańcowe, wspólnoty modlitewne, rodzina, znajomi, siostry zakonne, były odprawiane Msze święte w intencji uzdrowienia. Łańcuch modlitwy obejmował chyba całą Polskę. Dobry Pan w swej łaskawości wysłuchał naszych modlitw i zachował mnie przy życiu. Jestem teraz dłużniczką wielu osób, a długi spłacam modlitwą?

Ten 50-dniowy pobyt w szpitalu to były specjalnie dla mnie przygotowane rekolekcje. Sala 9-osobowa, część pacjentek z czynną gruźlicą, ja leżąca bez możliwości opuszczania łóżka. Zachowania niektórych osób były bardzo trudne do przyjęcia. Wytrwać pomogła cicha modlitwa, w tym różaniec, którego nie wypuszczałam z ręki dniem i nocą. Po dłuższym czasie panie wyciszyły się, przestały atakować kapelana, jedna z nich przystąpiła do sakramentu pokuty i pojednania, inna przyjęła sakrament namaszczenia chorych. Milczące świadectwo wiary, przez które zawsze działa Bóg, może również nawrócić innych.

Ta choroba, przymusowa izolacja, brak prywatności przez całą dobę, konieczność poddania się opiece personelu medycznego i całokształt życia szpitalnego były dla mnie olbrzymim darem od Boga. W tej błogosławionej, choć przykrej sytuacji, otrzymałam wyjątkową łaskę umocnienia wiary, która ?czyni cuda?, nauczyłam się akceptowania każdego człowieka, bo przecież ?Chrystus każdego ukochał, więc cóż ja mogę powiedzieć?? (Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński), wzrosła też moja pokora. Doświadczyłam również Bożej miłości, która jest darem największym ze wszystkich, darmo danym.

Odkryłam też wiele skarbów, z których na co dzień nie zdawałam sobie sprawy ? jednym z nich jest łaska wiary i przynależność do Kościoła Chrystusowego, sakramenty święte,  a zwłaszcza sakrament pokuty i pojednania oraz Eucharystia. Darem są też kapłani, dający nam Chrystusa i Jego miłość, prowadzący ludzi do Boga ? kapłani ciągle atakowani i wymagający coraz więcej modlitwy ochronnej, nawet najkrótszej, ale codziennej i wytrwałej. Skarbem jest też możliwość chodzenia i codziennego uczestniczenia w Najświętszej Ofierze, skarbem jest też modlitwa. Żyjemy obsypani Bożymi darami, a ich wartość najczęściej dostrzegamy dopiero wtedy, kiedy je tracimy.

Teraz wiem, że każde cierpienie jest potrzebne, chociaż nie zawsze je rozumiemy. Pan Bóg rozdziela cierpienie według znanego tylko sobie klucza – swój ?przydział? trzeba przyjąć w pokorze, zawsze oddając je Chrystusowi. On pomoże wytrwać i przeprowadzi przez każde doświadczenie zgodnie z wolą Boga, wyprowadzając z niego zawsze dobro.  Modlitwa naprawdę pomaga.

Ksiądz Artur udzielił mi też cennej wskazówki przed wyjściem ze szpitala ? zapytałam go, jak mam dalej żyć. Odpowiedział, że trzeba Panu Bogu zaufać do końca i  iść za Nim w ciemno ? On wie, co jest dla człowieka dobre i zawsze chce obdarzać go swoimi darami, o ile człowiek na to pozwoli. Posłuchałam rady kapelana szpitalnego i teraz zawierzam Panu Bogu każdy dzień, każdą chwilę, każde wydarzenie życia, każdą sprawę ? wszystko, co mnie dotyczy, oddaję Panu, bo wiem, że On to chętnie weźmie i przemieni. To Prawdziwy Przyjaciel, który zawsze ma dla mnie czas i czeka na każde, nawet najmniejsze moje westchnienie. Pan mnie prowadzi, a ja jestem szczęśliwa, czasem nawet przez łzy,  bo wiem, Komu zaufałam – to Jezus Chrystus jest Królem, Jedynym Panem, Jedynym Uzdrowicielem, jest Drogą, Prawdą i Życiem. I zawsze odpowiada na każdą modlitwę. ?Ja wiem, w Kogo ja wierzę?.? Jezu, ufam Tobie!

Niech Pan będzie uwielbiony za wszystko, co czyni w moim życiu. Za wszystko!

 

Barbara  

listopad 2013